... musiałam napisać, bo gdybym postawiła jedynie trzy kropki, to może znowu bym kogoś nastraszyła... a tego nie chcę!
Drzewiej zakochałam się w Walcie Whitmanie. Z okazji tej miłości dostałam od mojej koleżanki licealnej, a i dzisiejszej także, od Gieny (która ma na imię Monika, ale nikt tego nigdy nie pamiętał w szkole) zacnie gruby, zacnie pachnący tom wierszy Whitmana w oryginale - "Leaves of grass". Mmmmm... lubię. I leży dyżurnie koło łóżka.
I choć wśród jego - moich ulubionych wierszy jest kilka smutasów, to są też takie niemal typu "keep smiling".
Dziś, bo słońce praży przez okno w plecy, bo na parterze wiercą i tłuką ściany od rana (znaczy: życie się toczy!), bo w nocy zaczęłam czytać książkę "Gdzie żyją tygrysy", i nie jest to rzecz ze świata zwierząt, bo w kuchni czeka pączek w lukrze do popołudniowej kawy, bo przed chwilą dostałam list pełen scrapków od Olenkai, bo od Sonrisy - Eli dostałam przesyłkę z dwiema grubaśnymi książkami dla wypożyczonego czytania szwedzkich mglistych kryminałów (plus czekolada! i zakładka, i tag!), bo jeszcze inne różne "bo"...
Z tych wszystkich powodów dziś dam Wam do przeczytania wiersz o tym, co właśnie jest "bo"!!
"Cuda"
Walt Whitman
Cóż to, czy kto sobie coś robi z cudów?
Co do mnie, nie wiem o niczym innym, jak
tylko o cudach,
Czy spaceruję ulicami Manhattanu,
Czy rzucam spojrzenie ponad dachy domów,
na niebo,
Czy brodzę nagą stopą wzdłuż plaży, tuż na
krawędzi wody,
Czy stoję pod drzewami w lesie,
Czy rozmawiam za dnia z kimś, kogo kocham,
nocą w łóżku z kimś, kogo kocham,
Czy siedzę przy stole przy obiedzie z
innymi,
Czy patrzę na nieznajomych naprzeciw mnie
jadących w wagonie,
Czy obserwuję pszczoły krzątające się
wokół ula w letnie przedpołudnie,
Czy zwierzęta pasące się na polu,
Czy ptaki, czy cudowność owadów w
powietrzu,
Czy cudowność zachodu słońca lub gwiazd
świecących tak jasno i spokojnie,
Czy niezwykle delikatną, cienką krzywiznę
nowiu na wiosnę,
To i wszystko inne, wszytko razem i każde
z osobna, to są dla mnie cuda,
Całość związana ze sobą, a przecież każda
część wyraźna i na swoim miejscu.
Dla mnie każda godzina światła i cienia jest
cudem,
Każdy kubiczny cal przestrzeni jest cudem,
Każdy kwadratowy jard powierzchni ziemi
jest nimi usiany,
Każda stopa jej wnętrza roi się od nich.
Dla mnie morze jest ciągłym cudem,
Ryby, które pływają - skały - ruch fal -
statki i ludzie na nich,
Jakie cuda dziwniejsze istnieją?
(1856 - 1881)
(tłumaczenie Ludmiła Marjańska)
Przyznam, że bardziej od polskiego
tłumaczenie, które wydaje mi się trochę... płaskie?, nijakie? tak jakby patrzeć na księgowy bilans roczny z pozycjami po stronie ma lub winien. Wyłącznie spis. Albo wyciąg z większej
całości... Od tłumaczenia, które tak lekko kanciaste,
wolę oryginał, który ma moc!, bucha radością, emanuje energią... takie szybkie
kręcenie się w kółko z rozwianymi ramionami pośrodku nasłonecznionej polany w
środku lasu by wreszcie paść bez tchu w oparach tej radości i tego wewnętrznego
szczęścia w wysoką trawę i wystawiać leniwie twarz do słońca i przez godziny
patrzeć na przepływające chmury...
Miracles
Walt Whitman
Why,
who makes much of miracle?
As to
me I know of nothing else but miracles,
Whether
I walk the streets of Manhattan,
Or dart
my sight over the roofs of houses toward the sky,
Or wade
with naked feed along the beach just in the edge of the water,
Or
stand under trees in the woods,
Or talk
by day with any one I love, or sleep in the bed at night with any one I love,
Or sit
at table at dinner with the rest,
Or look
at strangers opposite me riding in the car,
Or
watch honey-bees busy around the hive of a summer forenoon,
Or
animals feeding in the fields,
Or
birds, or the wonderfulness of insects in the air,
Or the
wonderfulness of the sundown, or of stars shining so quiet and bright,
Or the
exquisite delicate thin curve of the new moon in spring;
These
with the rest, one and all, are to me miracles,
The
whole referring, yet each distinct and in its place.
To me
every hour of the light and dark is a miracle,
Every
cubic inch of space is a miracle,
Every
square yard of the surface of the earth is spread with the same,
Every
foot of the interior swarms with the same.
To me
the sea is a continual miracle,
The
fishes that swim-the-rock-the motion of the waves-the ships with men in them,
What
stranger miracle are there?
Choć też tak sobie myślę, że może to
falowanie i spadanie, to iskrzenie, wystawianie twarzy do słońca w oryginale
wynika z melodyjności. I z tego, że wiersze zawsze brzmią najlepiej w języku
oryginału. Może o to chodzi?
Powinnam też na początku zaznaczyć, że ja zdecydowanie nie znam angielskiego, a że jedynie mi się tylko czasem wydaje, że znam:-) I że moją jego
znajomość najlepiej chyba opisuje stwierdzenie Jacka Poniedzielskiego o jego
angielskim, że jest to angielski intuicyjny! Może też właśnie stąd tak niska
moja ocena tłumaczenia. Bo jednak... jakoś mi ono nie leży...
Dawno, dawno temu wpisywałam ulubione wiersze do zeszytów. Teraz już wpisuję raczej tylko wybrane zdania, fragmenty z czytanych książek, cytaty. Co prawda wiersz też się czasem trafia.
W taki zeszyt, który jednak nie dla siebie wychałturzyłam, też bym mogła wpisać nie jeden i nie dwa cytaty...
Ostatnio zakręciło mną płótno i przyklejam, gdzie tylko się da!
Jak fajnie jest świat urządzony, że są takie dni, kiedy "nie wiem o niczym innym, jak tylko o cudach", o małych, przytulnych "bo"!
Czego i Wam, z pokoju pełnego słońca i pootwieranych pudeł z chałturniczymi przedmiocikami, z myjącym się w fotelu kotem, życzę ciepło:-)
Edyta z Kubkiem Kawy